I o czym ja teraz będę pisać…

Wygraliśmy! …I o czym ja teraz będę pisać…
Ten blog rozpoczęty nutką żartu, początkowo doprawiany jedynie szczyptą polityki, w miarę rosnącego wkuwu na rządzące elyty wraz i z rozwojem moich działań aktywistycznych, przekształcił się w blog polityczny ze sporą porcją feminizmu.

Wygraliśmy. Tak nie do końca jakbym chciała wygraliśmy, a i nierząd nadal ogłasza swoje Wielkie Zwycięstwo, nie chcąc wypuścić władzy z chciwych łap, ..ale wygraliśmy. Może nie na 100 procent, lżej jednak oddychać, jakby kto okno otworzył w tym dusznym kraiku, a powietrze jakieś takie czystsze, dni mimo ponurego listopada jaśniejsze. Barierki przed sejmem, symbol tych prawych i sprawiedliwych, zdjęte. Jednak…

projekt graficzny – malykub i parrafraza

Rząd jeszcze, przez zagrywki dogorywającej władzy kurczowo trzymającej się stołków – nie utworzony. Nadal jaśnie panuje nam pan Morawiecki, którego Duda namaścił na nowego-starego premiera.  Aby jeszcze POKAZAĆ, aby się jeszcze nachapać i poniszczyć, co do zniszczenia zostało. 

Pozostaje przy tym we mnie ten niepokój, czai się gdzieś, z tyłu głowy cichutka myśl – “co oni jeszcze wykombinują”. Przez 8 ostatnich lat nauczyłam się, że potrafią, oj potrafią zaskoczyć i ograć tę naszą opozycję do ostatnich skarpet.
Jutro zaprzysiężenie rządu pana Mateusza eM i kolejne dwa tygodnie przeciągania sprawy, by wreszcie mu to wotum nieufności pod długachny nochal można było podetkać. Oczywiście, o ile większość sejmowa zagłosuje przeciw nowemu-staremu premierowi. Niby człowiek wie, że tak, a jednak… 

Nie wygraliśmy TAK, jakbym chciała, bo z tą Trzecią Drogą mi nie po drodze. Pan Kosiniak Kamysz i jego “sprawy światopoglądowe”, które “nie mogą być elementem umowy koalicyjnej”, pan Hołownia z jego pomysłem referendalnym, gdzie o prawie do samostanowienia kobiet mieliby decydować wszyscy, a nie tylko osoby, których to bezpośrednio dotyczy, a który jest jedynie wybiegiem, aby tylko nie wypowiedzieć się wprost – za lub przeciw… to skutecznie zniechęca do obu panów.
Fajnie by było, gdyby opozycja szła do wyborów jedną listą. Nie byłoby teraz dudawania, dziwnych arytmetyk, gdzie 194 jest większe od 248, a i te sprawy zwane przez pana Kosiniaka “światopoglądowymi” łatwiej byłoby w sejmie nowej, lepszej kadencji wywalczyć. No, ale jak każda partia grała na siebie, a i Lewica grymasiła na wspólną listę z Tuskiem, to mamy jak mamy. Podpisano już wprawdzie umowę koalicyjną, ponieważ jednak części koalicjantów pewne tematy nie pasują, no to nie znajdziemy już tam zapisu o bezpiecznej i legalnej aborcji do 12 tygodnia, zastąpiono ją “unieważnieniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego”. Ergo – wracamy do tak zwanego kompromisu. Cóż, lepsze to niż nic, szczególnie na początek. Choć mnóstwo kobiet poszło do wyborów, po to by wywalczyć swoje prawa, w tym prawo do samostanowienia.
Więcej o tym będzie w kolejnym poście. To znaczy – napiszę więcej, bo po rządzie o takim właśnie składzie, rewolucji w tej konkretnej kwestii spodziewać się nie należy.
Wśród Wielkich Zmian poruszono już natomiast w sejmie  powrót do finansowania in vitro. I to jest Coś przez duże Ce.

Czekamy na zapowiadane rozliczenia polityków poprzedniego rządu, na zapowiadane już komisje śledcze odnośnie nielegalnych podsłuchów, czy wywalenia milionów złotych polskich na wybory kopertowe…, no i, choć z małą dozą optymizmu, także na tak zwane zmiany światopoglądowe. Lewica już złożyła projekty uchwał, a Koalicja Obywatelska przygotowuje pakiet rozwiązań dla kobiet: ustawy dotyczące liberalizacji prawa aborcyjnego, dekryminalizacji aborcji, kwestii klauzuli sumienia i tabletki dzień po. Cóż, zobaczymy.

W kwestiach zwanych przez pana Kosiniaka, dwojga nazwisk Kamysza, światopoglądowymi jest jak jest, jednak jaką miałam satysfakcję, gdy na pierwszym powyborczym posiedzeniu sejmu, po ministerialnych wyplutwach Ziobry i Czarnka, przydreptał do świeżo upieczonego marszałka nowego sejmu, Szymona Hołowni nadprezes Kaczyński, podszedł jak każdy zwykły szeregowy poseł, poprosił cichutko o głos “bo jest premierem”…i go nie dostał. Koniec z wchodzeniem bez żadnego trybu na mównicę sejmową, panie Kaczyński. Nie jest już pan nietykalnym złotym cielcem. Uch, satysfakcja była spora. Czas na wyrzucenie z sejmu jego osobistych ochroniarzy. Innym posłom wystarcza straż marszałkowska? No to panu Kaczyńskiemu też powinna.

Tak w ogóle no to mamy teraz niejako tak jakby dwie opozycje. Tę, która wygrała i tę która przegrała wybory. Hołownia, przyznaję, bryluje i na marszałkowskim stołku i w dziennikarskich wywiadach. Ma facet dryg do wbijania inteligentnych  szpilek. Nie powiem, cenię. Na kolejnych posiedzeniach nowego sejmu, (ale bez nowego rządu) wrze, PiS gra teraz rolę dziecka, któremu zła opozycja zabrała lizaka i kreuje się na obrońcę już nie tylko Polek, Polaków i całego kraju przed złym Niemcem, ale i na, o kuriozum, obrońcę Konstytucji, a co twardy elektorat łyka jak wszelkie inne absurdum tej partii niczym gęś kluski na Świętego Marcina. 

Czekam z niecierpliwością na utworzenie się wreszcie nowego rządu. Nie tego z panem eM na czele, rzecz jasna, Tego prawdziwego. I na porządne dmuchnięcie wiatru odnowy. Jaka by nie była.

…Więc chyba będzie jeszcze o czym pisać. Temat zawsze się znajdzie.

A Wy co myślicie o wynikach wyborów i perspektywach zmian na lepsze?


4 comments on “I o czym ja teraz będę pisać…

  1. Tematów Ci nie zabraknie, ja czekam na jutrzejsze występy, szkoda czasu, a premier udaje, że nadal jest u władzy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *