Mamy nowy rząd, co nie oznacza, że nie mamy już starych problemów.
Rezydent pałacu prezydenckiego zawetował ustawę o dostępności bez recepty tabletki „dzień po”. Podobno „wsłuchując się w szczególności w głos rodziców, nie mógł zaakceptować takich rozwiązań prawnych”. Podobno „nie padły ŻADNE przekonujące argumenty”.
Zastanawia mnie JAKIE natomiast argumenty przekonały go by ustawę zawetował, zakładając śmiałą tezę, że cokolwiek nasz pan długoPiS rozważał samodzielnie. Posłuchajmy zatem kilku hmm… ekspertów (w nawiasach mój komentarz do każdej z wypowiedzi ):
Ci i inni wątpliwi eksperci wykluczają bezproblemową dostępność tabletki „dzień po” z uwagi
na jej rzekome działanie poronne:
Jest i głos kobiety podobno w… obronie „uprzedmiotawianych kobiet”.
Prócz wypowiedzi polityków PiSu, Suwerennej Polski i Konfederacji, mam jeszcze dla was parę przykładowych kwiatków z bujnego bukietu internetowych postów i komentarzy. Zapraszam do jazdy bez trzymanki (zachowałam pisownię oryginalną):
– Z jednej strony chcą in vitro, z drugiej zabijać dzieci. Nie widzą, że to się ze sobą kłóci?
No więc nie, nie kłóci się, ponieważ a) tabletka „dzień po” nie jest środkiem poronnym (takie środki jak na razie nie są w Polsce legalnie dostępne.
b) jedni chcą mieć dzieci i nie mogą mieć, a inni nie chcą ich w tej chwili lub nie chcą ich w ogóle. I po to jest antykoncepcja. Proste? Nie dla tej pani.
– Teraz młodzież za sprawą dorosłych , otrzyma bilet do demoralizacji i zaprzedania swoich Dusz Diabłu . Dziwić się dzieciom, jak kobiety rozpustne, zdemoralizowane są jeszcze gorsze.
Pomijając już tekst o diable, a może Diable, i rozpustnych kobietach, młodzież otrzyma możliwość zabezpieczenia się przed niechcianą ciążą. Tak, to pełna demoralizacja.
– Będzie ku*wienie się na całego 15 latka za książki i do szkoły , się uczyć a nie za sex się brać.
No tak… Ten tekst nie wymaga już chyba mojego komentarza.
– Proste. Należy zakazać seksu poniżej 18 roku życia, zamiast demoralizować 15 latki pozwalając im na seks! Wtedy żadna pigułka nie będzie potrzebna.
Bo wiadomo, że jak coś zakazane, to nikt tego robić nie będzie. Szczególnie nastolatki. Oklaski dla tego pana.
– To środek wczesnoaborcyjny, Człowiek już powstał tylko jest bezdomny i umiera i jest wyrzucany z organizmu.
Yyy… Nie. Chodzi właśnie o to, by człowiek nie powstał. Wizja bezdomnego człowieka błąkającego się po meandrach jajowodów doprawdy mnie rozczuliła. Naprawdę nie wiem, co ta pani miała na myśli.
W większości głosów przeciwnych pobrzmiewa teza, że jest to tabletka poronna. No więc NIE. To tabletka antykoncepcji awaryjnej. Awaryjnej – czyli w założeniu przyjmowanej sporadycznie po stosunku bez zabezpieczenia lub wtedy, gdy istnieje podejrzenie, że zabezpieczenie zawiodło. I tu mam pewną uwagę.
W przeróżnych dyskusjach internetowych i debatach telewizyjnych wielokrotnie staramy się prostować błędne wypowiedzi, zaprzeczać kłamstwom drugiej strony. Wchodzimy w narzuconą nam grę, przekonując gorliwie – „ta tabletka jest ok, PONIEWAŻ nie działa poronnie”. W ten sposób same i sami tworzymy narrację o dobrej antykoncepcji i złej aborcji, pięknie wygrywając napisaną nam przez środowiska konserwatywne etiudę.
To tak na (dość ważnym) marginesie.
No dobrze, to teraz fakty. Czym jest ta straszna tabletka i jak dokładnie działa.
Najprościej rzecz ujmując działanie tabletki „dzień po” opiera się na opóźnieniu owulacji. Taka na przykład Ella One, bo to ona ma być bez recepty, zawiera substancję czynną – octan uliprystalu, który blokuje wyrzut hormonu zwanego LH (lutropiny). Gdy zostanie zablokowany, nie dochodzi do owulacji – jajeczkowania. Czyli jajeczko nie uwolni się z jajowodu. A jeśli nie uwolni się z jajowodu to plemnik nie będzie mógł się z nim połączyć i nie powstanie zygota, a w efekcie ciąża.
Proste? Jak widać powyżej, niekoniecznie.
Zacytuję tu jeszcze komentarz młodej dziewczyny której próbowałam wytłumaczyć prawdziwy mechanizm działania tabletki „dzień po”. To co odpowiedziała zbija z nóg:
„Jaka owulacje i od kiedy opóźniona owulacja to środek antykoncepcyjny??
Masz w ogóle owulacje i jakieś pojęcie o cyklu?”
Niestety, brak rzetelnej edukacji seksualnej daje tak smutne, jak powyżej, efekty.
Pan Duda nie podpisał ustawy podobno „w trosce o młodzież”. Nie podoba mu się „nieograniczona dostępność” tabletki „dzień po” dla piętnastolatek. Bo to „bomba hormonalna”. Weto ma rzekomo służyć „ochronie dzieci”, które mogą, nie mając żadnego dozoru, łykać te tabletki „po kilka na raz”.
Pan De nie ma chyba zielonego pojęcia ani o tym, że opakowanie Ella One zawiera tylko JEDNĄ tabletkę, ani że cena tegoż opakowania raczej wyklucza łykanie specyfiku dla zabawy, i to w ilościach hurtowych. Podpowiem tu panu pRezydentowi – skoro tak troszczy się o te biedne dzieci, powinien wziąć pod lupę wszystkie leki wydawane bez recepty. A lista jest długa. Taki choćby ibuprom – tani jak barszcz, ma duuużo tablet w opakowaniu i, o zgrozo, dostępny jest bez ograniczeń! Każde dziecko może go przecież kupić i od razu połknąć na raz wszystkie tabletki. W dodatku ibuprom przyjmowany w I trymestrze ciąży zwiększa ryzyko poronienia.
Hmm… może lepiej mu o tym nie przypominać. W naszym kraju kolejki do specjalistów są tak długie, że ograniczenie jeszcze dostępności do podstawowych środków przeciwbólowych nie jest dobrym pomysłem.
A tak poważnie, dlaczego uważam, że tabletka „dzień po” powinna być dostępna bez recepty, również dla młodzieży powyżej 15 roku życia? Bo według polskiego prawa to tak zwany wiek zgody. Zatem paradoksalnie 15 latka jest wystarczająco dorosła, by współżyć, ale zbyt niedojrzała, by samodzielnie zadbać o zabezpieczenie się przed niechcianą ciążą. Nie może pójść sama do lekarza, który bez zgody rodziców lub opiekunów nie przepisze jej żadnych leków, a co dopiero tabletki antykoncepcyjnej.
Zdaję sobie sprawę, że niektóre osoby pomysł dostępności antykoncepcji awaryjnej dla 15 latek mogą odbierać żle. Jednak możliwość samodzielnego zabezpieczenia się przed ciążą jest bardzo ważna.
Większość rodziców chciałaby mieć kontrolę nad tym, co bierze ich nastoletnia córka, rozumiem to, sama jestem matką. Ale większość rodziców nie wie nawet, czy ich nastoletnia córka współżyje, bo nadal w większości domów seks jest tematem tabu. Ile nastolatek ma tak wielkie zaufanie, by przyjść i powiedzieć: Mamo/tato rozpoczęłam współżycie, potrzebuję antykoncepcji, pójdziesz ze mną do ginekologa?
Promil.
Pan pRezydent powiedział, że tabletka ‘dzień po’ to „bomba hormonalna”. Czy pan pRezydent zdaje sobie sprawę jak wielką bombą hormonalną jest sama ciąża, jak bardzo wpływa na każdy, a co dopiero na nastoletni organizm, i jak wielkie konsekwencje fizyczne i psychiczne może ze sobą wtedy nieść?
Poruszyłam ten temat na fp Leniwego pióra. Zacytuję tu komentarz spod mojego posta (pozdrawiam Janka Nowaka) jakże trafnie podsumowujący temat:
– PAD dba o 15 latki – to jeszcze dzieci!
Ale jak mają rodzić, to już kobiety!
– PAD dba o zdrowie małoletnich – zabrania tabletek!
Ale poród im nie groźny, ani fizycznie ani psychicznie. Są już dorosłe!
– PAD dba by 15 latka nie przedawkowała tabletek – jest nieodpowiedzialna!
Ale jak urodzi to na pewno niemowlakowi odpowiednio poda lekarstwa i zaopiekuje się dzieciątkiem profesjonalnie. Jest doświadczona już i mądra!”
Nic dodać, nic ująć.
Ale… złotousty Krzyś Bosak ma dla nastolatek i kobiet, chcących ponoć łykać pigułki „dzień po” jak cukierki, wspaniałą radę:
„Najlepszym sposobem na brak niechcianej ciąży jest zachęcanie do wstrzemięźliwości seksualnej, jeżeli ktoś nie chce być rodzicem.”
Ile pan Bosak ma dzieci? Tylko troje? Oj…
Ministra Zdrowia Izabela Leszczyna już wcześniej w związku z przewidywanym wetem prezydenta zapowiedziała plan B dotyczący łatwiejszej dostępności Ella One. Plan B to recepta farmaceutyczna. Jak sama mówi:
„Projekt rozporządzenia nie jest rozwiązaniem idealnym, ale jedynym możliwym i zgodnym z prawem, do czasu wyboru nowego prezydenta. Prezydenta, dla którego prawa kobiet, czyli prawa człowieka będą prawdziwą, a nie tylko deklaratywną wartością”.
Jest to jakieś wyjście. Więcej o zaletach i wadach planu B napiszę w którymś z kolejnych postów. Tak jak i o problemie pana Hołowni z terminami głosowań w sprawie aborcji w ogóle i z ustawami KO i Lewicy w szczególności. Czekam na 11.04. Będzie to głosowanie czy znów nie będzie? A jeśli będzie, to z jakim wynikiem?
- – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
W tę niedzielę wybory samorządowe. Zdecydujemy kto przez kolejne kilka lat będzie rządził w naszych miastach. Sprawdzajmy kandydatki i kandydatów – nie tylko to, co zrobiły i zrobili do tej pory oraz co zamierzają zrobić w nowej kadencji, ale również jakie mają poglądy w kwestiach… jak to było… “światopoglądowych”. Kiełbasa wyborcza dobrze smakuje, jednak potrafi odbić się niezłą czkawką.
Chodźmy na wybory. Chyba nie chcemy, by inni zdecydowali za nas?
Wiesz, na to już brakuje słów komentarza. Tu najlepiej sprawdza się porzekadło: mądry zrozumie, a głupiego i tak nie przekonasz. Skoro pan prezydent myli się w wielu kwestiach prawniczych, choć jest prawnikiem, to co dopiero w kwestii zdrowia i rozrodczości, ale kruczę, ma córkę , niechby pogadali…
Obawiam się, że to polityczna pokazówka. Tego nic nie ruszy, będzie twardo stał “na straży bezpieczeństwa dzieci”.
Miło, że po wielu miesiącach pojawiłaś się na tym blogu, i w tak ważnym temacie “pigułki”, wyjaśniasz awaryjność antykoncepcji. Szkoda, że poza kwestią biologiczną pominęłaś pozostałe aspekty towarzyszące temu procesowi. Jako wieloletni niepoprawny symetrysta muszę zgodzić się z decyzją pajaca z pałaca wstrzymującą dostępność “pigułki PO”. W chwili obecnej, w tej niezwykle trudnej, i skomplikowanej – z naukowego, socjologicznego, filozoficznego i teologicznego p. widzenia – sprawie głos zabierają wyłącznie osoby niekompetentne, jak np.: politycy, dziennikarze, internauci, komentatorzy różnego szczebla, oraz masa “ciemnego luda”. Brakuje opinii niezależnych ekspertów. Nie wiemy kiedy “zaczyna się człowiek”, bo wg jednych jest to zdarzenie występujące na kilka miesięcy przed zapłodnieniem, a wg innych dopiero, gdy dziecko kończy 18 rok życia. W środku jest “g… po kotku”, czyli cała walka dobrego ze złem (farmacja kontra pacjenci). Nazywanie “tabletki PO” awaryjną antykoncepcją to totalny debilizm, wymyślony na użytek gremiów biznesowo – farmaceutycznych, bo jest to środek nawet nie wczesno, ale późno aborcyjny. Zanim jednak zostanę zdekapitowany za taką opinię to wyjaśniam, że jestem za powszechną dostępnością “PO”, którą można nawet w nocy zakupić np. na stacjach paliwowych, ale pod warunkiem wyrażenia zgody na poinformowanie o tym parafii i regionalnych służb zdrowia. Skończmy wreszcie z zasadą “Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”.
Miło cię u mnie widzieć po tak długim czasie. Ostatnie miesiące korzystam głównie z komórki, gdzie wejście do blogowego kokpitu jest dość problematyczne, zatem nie widziałam twojego komentarza. Nie wiem dlaczego potrzebował zatwierdzenia. Nie jestem zbyt “techniczna”, nie znam się, być może stało się tak z powodu zbyt dawnej tu twojej u mnie bytności? Cóż, zatwierdziłam twój wpis teraz. Widzę, że napisałeś u siebie post na temat Pigułki “dzień po” i posłużyłeś się w nim cytatem ze swojej tutaj wypowiedzi.
Prostuję – nie jest prawdą, jak tam napisałeś, że nie odpowiedziałam ci dlatego, ponieważ mam odmienne zdanie. Nie wiem skąd taki wniosek akurat na mój temat. Jeśli nie odpowiadam, to dlatego, że wypowiedzi adwersarza nie widzę, a czasem (przyznaję) przez zapomnienie. Twój komentarz po prostu był wtedy niewidoczny.
Wielka szkoda, że nie mogłam teraz sprostować tego faktu na twoim blogu, nie mam dostępu – napotkałam na wyłączoną całkowicie możliwość komentowania.
Co do samych poruszonych przez ciebie zagadnień – myślę, że warte są dłuższej wypowiedzi. Odpowiem zatem w odrębnym poście, gdy (o ile?) dojdę do siebie po zabiegu, …bynajmniej nie przerywania ciąży. ; )
Pozdrawiam.