Widzisz – reaguj!

Miał być dziś zupełnie inny post, będzie ten.

Pędzimy przed siebie zajęci własnymi problemami, bo goni czas, ten wróg refleksji, gonią terminy niezałatwionych Bardzo Ważnych Spraw i tych malutkich sprawek. Nie widzimy, nie słyszymy, nie chcemy, by coś nas w tym pędzie zatrzymało. I szkoda nam tego kawałka czasu, i wstydzimy się zareagować, bo się ośmieszymy, bo to na pewno nic takiego, bo nie wiadomo co i jak dalej robić, usprawiedliwieni tym, że INNI też nie reagują..

W małym miasteczku umarła 14 letnia dziewczynka. Umarła, bo nie doczekała się pomocy. Umarła, bo przez kilka godzin NIKT nie zwrócił uwagi na leżące pod reklamą sklepu na parkingu lokalnego marketu dziecko, umarła, bo bo przechodzono obojętnie obok leżącej 14 latki. Policja…? Też się nie popisała, choć tu należałoby się bliżej przyjrzeć, czy zawiniły zbyt wolne procedury, czy też sami policjanci. Ma to wyjaśnić kontrola jaką wszczęto w Komendzie Głównej i Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Umarła z powodu obrzęku mózgu po wylewie. Tu liczy się czas, szybka reakcja mogła uratować jej życie, nie pomogło olbrzymie wychłodzenie organizmu. Współczesna Dziewczynka z Zapałkami leżąc do końca naciskała palcem ekran telefonu, przez który próbowała skontaktować się z tatą.

 

Kiedyś.
Mam 10 lat. Jest mroźny, śnieżny dzień. Zima, taka prawdziwa, peerelowska nasza zima zła. Wracam ze szkoły okutana po uszy, w taki dzień to nawet bałwana nie ma się ochoty lepić. W pobliżu domu widzę pana leżącego na śniegowym trawniku. Jest lekko przysypany bez przerwy padającym śniegiem. Nie rusza się. Podchodzę, wołam, nie otwiera oczu. Wokół pusto, bo dzień do spacerów nie nastraja. Tylko ta jedna sąsiadka wracająca ze sklepu. Staje, patrzy przez chwilę na leżącego pana i mówi:
– E tam, pewnie pijak, zostaw go Aniu.
Wiem, że jest mróz i ten pan, jeśli nawet śpi może zamarznąć, biegnę do domu, do rodziców, na szczęście mama jest dziś w domu, bo zwykle o tej porze jeszcze pracuje. Wpadam i wołam, że tu obok pan leży i się nie rusza. Wiem, że Mama będzie wiedziała co zrobić, jest lekarzem. Mama narzuca kożuch, bierze koc z tapczanu, każe mi zostać w domu i wychodzi. Wraca szybko, dzwoni po karetkę. Przedstawia się. Teraz, po latach już wiem dlaczego – żeby karetka w ogóle przyjechała musi użyć swojego lekarskiego autorytetu.
Potem wieczorem, przy kolacji, Mama opowiada Tacie jak się zachowałam. 
– Jeszcze trochę i by zamarzł – mówi. 
Rodzice rozmawiają, używają jakichś dziwnych słów, jak zwykle w swoich rozmowach – tata też jest lekarzem. “Hipotermia” – słyszę. Nie wiem co to znaczy, ale na pewno coś bardzo złego.
Tata mówi, że jestem dzielna i mądra. Mama mnie przytula. 
Jestem? Przecież ten pan by inaczej zamarzł.

Teraz. 
Maj, upalny dzień. Wracam zatłoczonym autobusem z rehabilitacji kręgosłupa. Stoję, bo wszystkie miejsca zajęte, w większości przez młodzież wracającą ze szkoły. Nagle stojąca obok dziewczyna bezwładnie osuwa się wprost na mnie. Łapię ją, choć uginam się pod ciężarem nastolatki. Krzyczę do siedzącego tuż obok chłopaka, żeby wstał. Nikt inny nie reaguje, idą tylko w ruch komórki. To przecież taki fajny filmik będzie, lajki się posypią. Krzyczę, żeby przestali filmować, część słucha i wyłącza telefony, kilkoro się śmieje. Razem z chłopakiem sadzamy omdlałą na siedzeniu. Po chwili otwiera oczy. Kontaktuje, prosi o wodę, podaję jej własną butelkę z plecaka. Mówi, że jej słabo, ale już lepiej. Ten upał.. Pytam, czy wezwać karetkę. Nie, nie, już jest lepiej. Mówi, że wysiada na dworcu. Postanawiam wysiąść razem z nią, chociaż jadę kawałek dalej. Bo poza mną nikt nie interesuje się dziewczyną. A nie, przepraszam, jeśli interesowaniem się można nazwać nagrywanie komórkami, to i owszem. Wysiadamy, jest słaba, ale chodząca. Wyprowadzam ją z autobusu razem z tym chłopakiem, który ustąpił miejsca. Siadam wraz z nią na przystanku. Stanowczo mówię, że albo wzywam karetkę, albo zaprowadzę do przychodni (jest niedaleko) albo zadzwonię do rodziców, bo jej przecież tu samej nie zostawię.. Podaje mi telefon. Czekamy tak razem około pół godziny, zanim dociera jej mama. Mówi, że zaraz zabierze córkę do lekarza. Bo ona tak miewa, takie zasłabnięcia. Dziękuje mi za pomoc. 
– Nie ma za co dziękować, przecież każdy…
– No nie każdy – mówi. 
I ja to wiem.

Teraz.
Wracam ze sklepu, widzę przycupniętą na krawężniku ulicy kobietę. Siedzi skulona, z głową między kolanami, obok rozsypane zakupy. Podchodzę…

Teraz.
Idąca ulicą staruszka chwieje się nagle i w ostatniej chwili łapie słupa, by nie upaść. Podchodzę…

Teraz.
– Mamusiu, ten pan leży i się nie rusza, mówi moja mała córeczka. Ma 8 lat. Podchodzimy…

Teraz.
Córka wraca z koleżankami z liceum. Na przystanku leży człowiek. Nie rusza się. Pijany? Nieprzytomny? Żyje? Badają mu puls. Żyje, ale nie reaguje na bodźce. Wzywają karetkę, postępują zgodnie z instrukcjami dyspozytorki, czekają do przyjazdu ratowników
– Wspaniale postąpiłyście, dziewczyny – mówię w domu.
– Normalnie – odpowiada.

Nie każdy potrafi zrobić masaż serca, ale każdy może się zainteresować, podejść, zapytać, zadzwonić po pomoc. 
Widzisz – reaguj.
“Ktoś inny”? Nie ma “kogoś innego”. Tu i teraz jesteś tylko ty. Tu i teraz człowiek w potrzebie, zwierzę potrzebie ma tylko ciebie.

Mam przyjemność i zaszczyt znać co najmniej kilkoro osób, o których wiem, że nie przejdą obojętnie obok nieszczęścia. Wiem też niestety, że nie zawsze pomoc służb łatwo jest uzyskać. Zależy i od pory dnia i od rodzaju sprawy, czasem trzeba się nadzwonić, namonitować, upierać przy swoim, nie odpuszczać. Bo od tego są te służby, żeby pomagać. Ale pierwszą deska ratunku jesteś zawsze ty. Reaguj.


2 comments on “Widzisz – reaguj!

  1. Zawsze pytam starsze osoby, czy nie potrzebują pomocy, zwłaszcza gdy siedzą na ławce lub przystają z zakupami w drodze.
    Nie wszystko jednak zrzuciłabym na znieczulicę, służby czasami nie zachęcają postronnych widzów do pomocy , a gdy próbuje się pomagać młodym, to często słyszysz , że oni tylko się tak bawią lub oddalają się ze wzruszeniem ramion.
    Trzeba akcji medialnych by to zmienić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *