OPOWIEŚĆ O DRZEWIE

Czasem wycięcie drzew jest konieczne, wymagają tego miejskie inwestycje. Ale zbyt często podyktowane jest to jedynie wygodą, bezmyślnością, chęcią zysku. To jest opowieść o drzewie. O jednym drzewie, choć tysiące ich pada pod toporami bezmyślnych ludzi. W wielu miejscach, w tym i w mojej najbliższej okolicy pokazać bym mogła, gdzie rosły i mogły rosnąć nadal, dawać schronienie zwierzętom, produkować tlen, cieszyć oko zielenią… ale komuś nie podobało się ich istnienie. Boli mnie każde ścięte drzewo, smuci powszechny widok zdekapitowanych do smętnych kikutów krzewów, gdzie kiedyś furczało od wróbli, mazurków, sikorek, a teraz w tych pozostawionych kilku na krzyż gałązkach panuje smutne milczenie. Po co są przycinane? Nie wiem, bo nikomu te gałązki przeszkadzać nie mogą, ani aut w pobliżu, ani chodników.. Widać jakiejś smutnej wizji stoją na przeszkodzie. Ale ale.. miało być o drzewie, zatem będzie o drzewie..

fot. parrafraza

Przed moim blokiem rosło sobie potężne drzewo. Zielono było za oknem i świergotało od wróblich pierzastych kulek. Nie podobało się drzewo niektórym moim sąsiadom, bo hałas, bo liście, bo.. zieleń? Wystosowali więc petycję i zaczęli zbierać pod nią podpisy innych mieszkańców. Tak dowiedziałam się o tym zamiarze, a i szybko poszła fama, że zgoda na ścięcie drzewa została udzielona.. Podpisania petycji odmówiłam, ale wiedząc co drzewu grozi, postanowiłam interweniować, i to szybko, bo właśnie na nim zaczęła sobie wić gniazdo sroka.
Poszłam zatem do urzędu i proszę.
– Słyszałam, że chcecie ściąć drzewo, przy bloku x. Bardzo proszę, byście z tym poczekali, bo sroka właśnie na nim gniazdo wije. Albo ścięli je od razu, zanim pojawią się pisklęta.
– Chce, żeby drzewo ściąć, tak? – mruknęła bezosobowo urzędniczka patrząc w papiery rozłożone na biurku i  poprawiając coś długopisem. Czułam tę namacalną wręcz niechęć do intruza, który przeszkadza błahymi sprawami w urzędniczej pracy.
– Nie, absolutnie nie chcę. Ale, jeśli już miałoby być ścięte, to proszę o szybką egzekucję lub poczekanie, aż młode z gniazda wyfruną, bo sroka na nim właśnie gniazdo sobie wije.. powtórzyłam czując z każdym słowem, że strzały moich argumentów trafiają w próżnię.
– I to gniazdo  tak panią obchodzi? -urzędniczka aż okulary zdjęła, żeby na dziwadło przed sobą spojrzeć okiem nieuzbrojonym.
– Obchodzi. Przecież tam pisklęta będą.. zatkało mnie i nie wiedziałam co odpowiedzieć na takie nieczułe dictum.
Pani patrzyła na mnie jeszcze długą chwilę, jakby mi nagle antenki zielone na rozczochranej głowie wyrosły, po czym wzruszyła ramionami.
– Proszę chwilę poczekać – mruknęła i zagłębiła się w papierologię.
– Nic takiego do mnie nie wpłynęło powiedziała po chwili chłodno. – Nie mam tu zezwolenia na ścięcie.

…Wyszłam z urzędu zadowolona, że i drzewu i małym (in spe) sroczkom nic na razie nie grozi, ale pełna przykrego zdumienia nad urzędniczym umysłem. 
…I to gniazdo  tak panią obchodzi?…

To było dawno, dawno temu, drzewo rosło jeszcze dobrych parę lat, dając ludziom zieleń, a ptakom schronienie, aż w końcu jego przeciwnicy dopięli swego i padło pod ciosami toporów i pił. Na jego miejscu posadzono małe drzewko, które w ciągu dekad wyrosło sobie całkiem ładnie. Niewysokie, ale jego przepiękne konary stanowiły wspaniały ornament kilkakrotnie przeze mnie fotografowany. Zamierzałam zrobić kwadryptyk tych pięknych gałęzi, pokazujący wszystkie pory roku. Nie było to może jakieś wielkie dzieło fotograficzne, ale.. niestety nie zdążyłam ukończyć projektu.

Pewnego zimowego dnia, skoro świt przyszli wysłani przez urzędników robotnicy i ścieli wszystkie niższe gałęzie, pozostawiając nieatrakcyjny drapak. W ten sam sposób postąpiono z kilkoma innymi pobliskimi drzewkami. Po co to zrobiono, pojęcia nie mam. Nie przeszkadzały przecież nikomu. Może jakiś plan zagospodarowania pieniędzy na konkretny cel musiał wydział do końca roku wyrobić? Jak by nie było, oszpecili drzewko, a mnie pozbawili bezpowrotnie dokończenia sesji zdjęciowej. I tak codziennie wychodząc z domu patrzyłam na te szpetne, smutne ślady po odrąbanych gałęziach, bielejące jak blizny na ciemnej korze. 

Aż nadeszła wiosna i wraz z nią nadzieja na lepsze jutro. Pewnego dnia zobaczyłam, że z odciętych kikutów wychyliły nieśmiało na świat listki, a z pnia na samym dole, tuż przy ziemi wyrosła i zakwitła pierwsza gałązka. Teraz wszystkie te smutne blizny obsypane są już gąszczem listków.

Natura zawsze znajdzie sposób. Może za kilka lat będą nowe piękne gałęzie. Eh, marzycielka że mnie..  Byle się zbyt szybko o tym nie dowiedzieli krwiożerczy urzędnicy.

Oto mój niedokończony kwadryptyk. Pozostało puste miejsce. Może kiedyś ktoś go dokończy, wszak drzewo, choć szpetnie przycięte, rośnie i puszcza nowe, jeszcze nieśmiałe gałązki.
fot. parrafraza

Słowa urzędniczego zdziwienia sprzed wielu lat “I to gniazdo tak panią obchodzi?” odbijają mi się nadal piłeczką pingpongową w głowie, mimo upływu czasu. Byłam wtedy młodą kobietą, naiwnie widzącą świat, od tej pory niejedno zobaczyłam i już dawno nie powinnam się dziwić, że kogoś może nie obchodzić życie jakichś piskląt. A jednak nadal dziwi. Jak każdy inny przejaw okrucieństwa wobec żyjących, czujących istot.

Czasem wycięcie drzew jest konieczne, ale zbyt często podyktowane jest to jedynie wygodą, chęcią zysku lub bezmyślnością. Niedawno (aczkolwiek nie po raz pierwszy, bo to częsty proceder) ponieważ komuś przeszkadzały – kolejny raz okaleczono w moim mieście kilka drzew pozbawiając je korony, by same uschły. Takie uschnięte drzewo można wszak wyciąć bez większych problemów. I choć odnaleziono sprawcę i udowodniono mu celowe ich ogłowienie, nie poniesie żadnej kary. Tak zdecydowano, choć bezkarność będzie z pewnością zachętą dla innych. Rodzi się tu pytanie, czy nie zrobiono tego celowo, bo niestety często to miastu na rękę. Drzewa stanowią przecież sporą przeszkodę w postawieniu kolejnego marketu, a uzyskanie pozwolenia na wycinkę, bywa trudne. Ostatnio zauważyłam jak interesujący rządzący w moim mieście mają stosunek do topoli. Te wysokie, szybko rosnące drzewa bywają łamliwe, spróchniałe i niebezpieczne lub… są ozdobą wychuchanego projektu. Może wszystko zależy od tego, czy teren na którym rosną jest miastu potrzebny i w jaki sposób włodarze chcą go zagospodarować. Jednak to zbyt obszerny temat. Betonoza, nieracjonalne zarządzanie zielonymi płucami miasta.. to materiały na odrębny post, który na razie buja sobie gdzieś w przestrzeni jako wstępny projekt.

Instytucja Lasów Państwowych nie potrzebuje chyba specjalnych zezwoleń. Niedawno wyrżnięto kawał lasu, koło którego zdarza mi się przejeżdżać. Wycięto go ot tak po prostu, nie dlatego, że potrzebny był teren pod budowę, lecz dla zarobku. Polska wycinką stoi. I nie potrzebny nam jakiś Szyszko, sami radośnie pozbawiamy się zielonych płuc. Kiedyś zostaniemy w pustym, oblanym betonem świecie próbując bezskutecznie znaleźć jakikolwiek zielony cień – ochronę przed palącym słońcem i z trudem łapiąc resztki powietrza przez maskę tlenową.

Tę klimatyczną postapokaliptyczną ponurą wizję przelała na papier parrafraza.
Chociaż nie umie rysować, jednak tu nie musiała specjalnie się starać.
Świat to wszak wykrzywiony i straszny.. jak jej rysunki. ; )

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bardzo WAŻNE!
Kolejny raz dzieje się to o czym właśnie pisałam. Tym razem to chciwość jest tu motorem działania.
Na przepięknej Hali Jaworowej w gminie Brenna chcą postawić olbrzymi hotel z ośrodkiem narciarskim. Decyzja ma być podjęta w ten poniedziałek! Potrzebujemy jak największej liczby podpisów, by pokazać radnym gminy jak bardzo wielu osobom się to nie podoba i spróbować ocalić ten najpiękniejszy zakątek Beskidu Śląskiego.
To jedna z tych petycji, która może wywrzeć faktyczny nacisk na organy decyzyjne.

Bardzo Was proszę o podpisy pod poniższym linkiem! Czasu jest niewiele.
petycja W OBRONIE DZIKIEGO KOTARZA


8 comments on “OPOWIEŚĆ O DRZEWIE

  1. Polska pod rządami PiS nawet nazwę ministerstwa zmieniła z ochrony środowiska na “tylko” środowiska. 🤔 Żaden inny kraj nie eksportuje surowego drewna, a jeśli już to wyroby z niego…

    Petycja podpisana.

    1. PiS to jakaś stonka ziemniaczana kartofliska zwanego Polską. Nic z siebie nie daje, tylko żeruje i objedzone pędy zostawia.. 🙁
      Dziękuję za podpisanie petycji. <3

  2. Wycinanie jest powszechne, ponieważ tłumaczono mi, że coraz więcej samochodów stoi na chodnikach, drzewa stanowią niebezpieczeństwo dla nich w razie wichury, poza tym liście to problem dodatkowy, no i zasłaniają okna, a w dodatku dizajn się zmienił na minimalizm 🙂
    Zasyłam serdeczności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *