Szafka

W przededniu dnia kobiet i związanych z tym świętem manifestacji kobiecych postanowiłam wrzucić …zupełnie niepolityczny i zupełnie nie związany z ruchami feministycznymi prosty humorystyczny tekścik.

Dla poprawy nastroju, bo przecież śmiech to zdrowie.

W jednym z moich (dwóch) pokoi stoi meblościanka. Relikt dalekiej przeszłości postpeerelowskiej.

Stoi sobie nie w skupieniu jak przystało na porządny segment, tylko rozczłonkowana przeze mnie dla urozmaicenia nudnego mebla na trzy części. Przestrzenie pomiędzy poszczególnymi częściami wypełniają:

A – Półki na książki + mała szafeczka z szufladami (bardzo przydatna)

B – RTV i inne sprzęty grająco – muzyczne stojące na szafce.

I o tej szafce będzie dziś moja opowieść.

W dawnych czasach wszak bywały takie gaffy…

-Musimy coś z nią zrobić – powiedział Mój Mąż głosem prawie zdecydowanym, zabarwionym nutką desperacji.

Spojrzałam sceptycznie i westchnęłam  – Masz rację, patrzeć już na nią nie mogę. – Musimy coś z nią zrobić…

Faktycznie coś trzeba było zrobić. Szafka pod telewizor i sprzęt Raczej Także uVzględniany w każdym polskim domu była jedną wielka improwizacją, choć raczej nie Kordiana na szczycie Mount Blanc. Po naszym kochanym kineskopowym telewizorze pozostały już tylko czułe wspomnienia, a nowy jakoś sobie miejsca znaleźć nie umiał. Był za duży. Kochany kineskopek, który służył nam lat dwadzieścia i którego, ponieważ w ogóle się nie psuł, nie chciałam wymieniać na płaskoekranowe  cudo – zgasł nieodwołalnie.

 Całkiem spory, mieścił się jednak na JEDNEJ małej szafce. Nowy, płaskobrzuchy full hd  z możliwością 3D i zapewne z mnóstwem innych literek, na tę szafkę wejść nie chciał. Uparciuch był po prostu za szeroki.

Mąż wyczarował więc prowizorkę w postaci dwóch połączonych mebelków. Miała, jak to prowizorka, stać tylko chwilkę, zanim czegoś innego nie wymyślimy i jak to często bywa z prowizorkami – zasiedziała się. Ba, zamieszkała z nami na tyle długo, że mogła sobie nasz adres wpisać do dowodu.

Aż wreszcie mój Mąż podjął Życiową Decyzję.

– Zaprojektuję szafkę, zamówimy docięte płyty. Skręci się, pomaluje i będzie cud miód.

Zgodziłam się z ochotą, bowiem w mojej chytrej głowie mignął plan powielenia półek w przestrzeni A (patrz wstęp), bo książki stoją u nas na większości z możliwych płaszczyzn poziomych, wylewając się z nich szeroką strugą. Każde nowe miejsce przydatne do  składowania papierowej Wiedzy i Rozrywki jest na wagę złota.

Wszystko zostało dokładnie wymierzone i rozważone. Zaplanowaliśmy, że przestrzeń A zostanie poszerzona (jeeej, szersze półki na książki!), przestrzeń B pod szafkę RTV natomiast zmniejszona. Wystarczy troszkę przesunąć segment, by zyskać miejsce na szersze półki, a  płaskobrzuchy cud techniki i tak w pomniejszonej przestrzeni B się zmieści. Ja wymyśliłam wygląd mebelka i dobrałam kolor farby,  Mąż rozrysował projekt na poszczególne deski, które zostały zamówione, zakupione i przywiezione.

Rozpoczęło się oczekiwanie na finalizację całego przedsięwzięcia. I trwało… trwało… trwało… W myśl zasady, którą zna wiele pań:

„Jak powiedziałem, że zrobię (kafelki, wiadro ze śmieciami, zatkany zlew, wieszak na ręczniki…) to zrobię. I nie musisz mi przypominać co pół roku”. 😉

Wreszcie szafka jednak nabierać zaczęła kształtu, a potem i koloru. Zbliżały się święta, zatem postanowiłam …yyy  postanowiliśmy, że co jak co, ale na święta szafka na miejscu być musi.

…że człek świata nie dostrzegał zza swej szaffy…

Nadszedł dzień już niemal przedświąteczny a szafka jakoś magicznie sama na miejsce należne nie wskoczyła.

-Musimy coś z nią zrobić – powiedział Mój Mąż głosem prawie zdecydowanym, zabarwionym nutką desperacji.

Spojrzałam sceptycznie i westchnęłam  – Masz rację, patrzeć już na nią nie mogę. – Musimy coś z nią zrobić.

…Czyli – pomyślałam – wyładować wszystko z jednego segmentu. Trudno, zrobi się. Pełno tam starych papierzysk sięgających wieku XIX, starych książek, nowszych książek i oczywiście mnóstwo przydasiów. Nic to, zakaszemy rękawy, wszak wszystko dla szafki. Mąż rozłączy całe to kłębowisko kabli, wyciągnie prowizorkę na środek, odkurzy się tam, podłączy, zrobi myk nowej szafki na miejsce, przesunie segment, odłoży papierzyska, które trzeba będzie przejrzeć i z należytą czcią, co by ich nie zniszczyć, odłożyć …a tumany dziesięcioleci unosić się będą się nade mną …

Im dłużej myślałam, tym moje zdecydowanie słabło, wizja kurzu  czasów Młodej Polski i Międzywojnia jakoś sił literacko nie dodawała. Myśl o chaosie, jaki ogarnie cały pokój również nie napawała otuchą.

Nie myślcie, że leżą tam te papiery od XIX wieku, mój blok tyle czasu nie stoi. No i ja czasami sprzątam, naprawdę. Ale wiadomo stary papier ma swoisty zapach i choć te książki, listy, dokumenty, które odziedziczyłam po Dziadku uwielbiam, ale jako że jestem astmatykiem moje oskrzeliki protestują zdecydowanie. Niemal widzę ich transparenty z hasłami NIE DLA KURZU, UWOLNIĆ TLEN.

(No, wytłumaczyłam się, że nie jestem nie sprzątającą fleją to i opowiadać mogę dalej).

Zatem zakasaliśmy te rękawy, ja dodatkowo przekonałam górne i dolne drogi oddechowe, by mi nie zastrajkowały i … już wkrótce na podłodze piętrzył się imponujący stosik płyt i segregatorów, na ławie leżały książki, papiery i przydasie, na środku pokoju stał sprzęt RTV, i nasza prowizorka a kable jak węże kłębiły się pod ścianą. Ufff teraz odkurzanie, przesuwanie, podłączanie i już, już nasza nowa szafka stanie dumnie na swoim należnym miejscu.

Wreszcie stanęła, wabiąc wzrokiem nowych lśniących świeżą farbą powierzchni!

… Tylko okazało się, że choć szafka pięknie wpasowała się w przestrzeń B, to ani mebelek, który miał zastąpić  przydatną szafeczkę z szufladami, ani nowe, piękne, szerokie półki na książki nie chcą za nic zmieścić się w przestrzeni A. Źle wymierzyliśmy.

…Może mówię czasami od rzeczy,
lecz uważaj żeby nas nie zjadły rzeczy.
W dawnych czasach wszak bywały takie gaffy,
że człek świata nie dostrzegał zza swej szaffy.
My nadziei nie stracimy przez byle co,
wszak wiadomo, że te rzeczy się rozlecą…

/sł. Agnieszka Osiecka, piosenka pochodzi z filmu „Małżeństwo z rozsądku”/

…Dobrze, że nie planowaliśmy przesuwania pianina.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – 

Bardzo serdecznie dziękuję czytelnikom mojego bloga oraz blogerom za pomoc Stowarzyszeniu KLUCZ.

Niedługo KLUCZ rozpoczyna kiermasz wielkanocny z którego wpływy przeznaczone zostaną na pomoc Ośrodkowi dla Dorosłych Niepełnosprawnych w Chorzowie. Już teraz wszystkich zapraszam na ul. Stawową w Katowicach.


20 comments on “Szafka

  1. Wprawdzie bardzo to skomplikowane, ale wiele fragmentów jest mi znanych z własnej rzeczywistości, a resztki po każdym remoncie leżą dłuuugo w przedpokoju, bo wiesz, w końcu musza trafić do piwnicy, ale nie ma pośpiechu…

    1. Plan C. Przesuwanie szafy, kolejnej części segmentu i jeszcze półki ściennej. Te kilka marnych centymetrów, a ile roboty. I dlatego nadal niezrobione 😉 A kolejne święta za pasem.

  2. Pamiętam jak pisałaś o tym na FB. To się nazywa złośliwość rzeczy martwych. A o tych zbiorach to coś wiem z autopsji. My też mamy takowe w szafkach i wolnych pomieszczeniach, bo mieliśmy uporządkować wraz z przeprowadzką do nowego domku, to już 4 lata jak tak sobie leżą i czekają na swoją kolej. Mąż przesadnie zbiera wszystkie przydamisie i tak, naprawdę to planuję zamówić taki wielki kontener by się pozbyć tych skarbów, bo w zasadzie tak do końca nie wiemy co tam jest 😉

    1. Wiesz, że do tej pory nie mamy tych półek wstawionych na miejsce? Ciągnie się to jak guma do żucia, bo jak pisałam powyżej Boi – musimy kilka mebli przesunąć i wywiercić nowe dziury na półkę ścienną… Ze dwa centymetry różnicy a tyle trzeba zrobić.
      Co do przydasi, to u nas mnożą się w sposób straszny 😉

  3. Kilkanaście lat temu wywalczyliśmy pomieszczenie administracyjne sąsiadujące z naszym mieszkaniem. Zrobiliśmy totalny remont, boazeria drewniana, specjalne kafelki na podłodze, rozkładane półki i stoły wmontowane w ściany, drzwi dźwiękoszczelne (to miała być pracownia), specjalne oświetlenia, itp. Po zakończeniu remontu zdążyliśmy zrobić “parapetówę” i następnego dnia nastąpiła awaria rur c.o., które przebiegały akurat w głównej ścianie i zalały nam całe pomieszczenie … Potem remontu już nie robiliśmy.

    1. O tak. Za kazdym razem prowadzę ze sobą wewnetrzną zażartą bitwę 😉
      Podobno na zbyt dużą ilość przydasiów najskuteczniejszy jest pożar, lub przeprowadzka. 😉
      Pozdrawiam 🙂

  4. Szafki niby są za duże, a i tak połowy rzeczy nie zmieszczą po włożeniu. Sama mam problem z przydasiami, bo wszystkie mają swoją historię, więc żal wyrzucić, a mieszkanie z gumy nie jest, dlatego obrastamy rzeczy nikomu niepotrzebne.
    Zasyłam serdeczności

    1. Miło mi Cię znowu widzieć Ultro 🙂
      Z przydasiami walczę całe życie. Mam niejakie podejrzenie, że założyły spisek. Co się jakichś pozbędę, przybywają nowe. Rozmnażają się? 😉
      Pozdrawiam 🙂

  5. Uff, to znaczy, że nie tylko w naszej rodzinie sprawdza się ten dwocip o mężczyznach. U nas wszystko musi sie odleżec. A jak już długo leży w widocznym miejscu (np. sprzęt przygotowany do malowania sufitu) to mnie w końcu wkurza i chowam gdzieś w kąt. A jak schowam to męża już nie ma co w oczy kuc. I po robocie, której i tak nie było. Za pół roku znowy wyciągnę ten sprzęt:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *