Terroryzm bez granic.

To miał być inny post, na pewno weselszy, bo preferuję pisanie jeśli nie rzeczy wesołych, to przynajmniej zabarwionych ciętym humorem, wychodząc z założenia, że otaczająca nas rzeczywistość wystarczająco jest ponura.  Miał być, ale nie będzie.

Wczoraj w godzinach porannych miał miejsce zamach terrorystyczny w Brukseli, stolicy Europy…

Świat wywrócił koziołka.

terroryzm1

W pogodny wieczór 13 listopada 2015 roku wielu Paryżan wyszło z domów, by posiedzieć w kawiarniach w gronie znajomych, inni pospieszyli na koncert rockowy. Żadne z nich nie wiedziało, że robi to po raz ostatni.

Rankiem 22 marca 2016 roku wielu Belgów spieszyło metrem do pracy, wielu planowało lot, być może już w ramach przerwy świątecznej, może w interesach…

Dla mnie świat zmienił się dużo wcześniej. 11 września 2001 roku zaatakowano Amerykę. To był szok, tego nie spodziewał się nikt. Pamiętam, że oglądaliśmy sceny w których samoloty uderzają w Dwie Wieże, ludzie skaczą z okien, budynki osuwają się… mieliśmy chyba wtedy wszyscy wrażenie nierealności tych scen, tak jakby to nie działo się naprawdę, jak gdybyśmy oglądali film katastroficzny.

Córka mojej kuzynki była w Stanach jeszcze tydzień wcześniej. Innym samolotem, w innym dniu -wróciła do Polski. Pamiętam tę ulgę, bo mogłaby przecież być w tamtym samolocie i pamiętam strach – co teraz będzie. Spodziewaliśmy się wojny, jakiegoś kataklizmu totalnego. Nie nastąpił.

Ale przyszły kolejne ataki terrorystyczne. W Wielkiej Brytanii, w Hiszpanii.. I awaria prądu w największych miastach Stanów Zjednoczonych i części Kanady. I znów pojawił się strach. Obrazy w TV pokazywały tłumy piechotą opuszczające Manhattan, dymiącą elektrownię atomową. Wojna? Zamach?  Na szczęście okazało się, że to tylko gigantyczna awaria sieci i jakiś nic strasznego nie niosący pożar w elektrowni. Ale już się baliśmy. Baliśmy się tego co może nastąpić. Potem przycichło, choć gdzieś w tyle głowy błyskało czerwone światełko.

Osiem lat temu pojechaliśmy do znajomych mieszkających na stałe w Anglii. Jechaliśmy pociągami. Z Polski do Berlina, z Berlina do Brukseli, z Brukseli  Eurotunelem do Londynu. Zwiedzaliśmy po drodze stolicę Niemiec, stolicę Belgii. Jechaliśmy brukselskim metrem, siedzieliśmy pod budynkami Unii Europejskiej…  Chcieliśmy „dotknąć Europy”. To była piękna choć męcząca podróż.

Dobrze, że pojechaliśmy, zwiedziliśmy, zobaczyliśmy. Nikt nie czuł wtedy jeszcze zagrożenia. Podziwialiśmy międzynarodowe, egzotyczne, kolorowe tłumy w Brukseli, w Londynie. Człowiek w turbanie pełniący straż przy bramkach na peron Eurostaru  zobaczył słowniczek polsko-angielski w mojej ręce. -Polish? I like Polish – uśmiechnął się i zagadał do nas łamaną polszczyzną, o tym że studiował w Polsce i że tam mili ludzie mieszkają…  To był zwykły, sympatyczny człowiek. Teraz już nic nie będzie takie samo.

Nie czuję się bezpieczna w Europie, w Polsce. Nieprawda, że wojna, terroryzm nas nie dotyczą – tylko dlatego, że mieszkamy w małym, nic nie znaczącym kraiku na skraju Europy. Nie mamy żadnego wpływu na decyzje zapadające za naszymi plecami, ba, one pozornie nie mają z nami nic wspólnego. Kto mógł przewidzieć, że wściubienie amerykańskiego nosa w losy na przykład takiej Syrii, czy Iraku może wszystko zmienić? Dla świata, europejczyków, dla nas.  My na pewno nie.

Gdy słyszę naszych polityków z emfazą oświadczających, że Polska nie jest zagrożona, wiecie co, jakoś nie czuję się bezpieczna. Przed nami Światowe Dni Młodzieży.. zresztą, czy trzeba obchodów, szczytów, koncertów? Wystarczy tylko metro pełne ludzi, lotnisko, czy po prostu centrum miasta.

A wy, co sądzicie o tym? Czujecie się w Polsce bezpieczni? Czy ktoś może się jeszcze czuć bezpieczny?

 


4 comments on “Terroryzm bez granic.

  1. Muszę niestety przyznać Ci rację. Koleżanka jedzie dziś do córki i wnuczki w Niemczech, bardzo się cieszy, a ja pierwsze co pomyślałam, to to, że jest odważna…
    Co jakiś czas wraca ten koszmar, media epatują obrazami, których raczej nie powinno się pokazywać, bo ból i cierpienie to bardzo intymna sprawa. Mogę pocieszać się tylko tym, że mieszkam w małym mieście, bo jako kraj wcale nie jesteśmy bezpieczni, a najgorzej, że ma to wszystko wpływ na traktowanie tych, którzy naprawdę potrzebują pomocy….

    1. To prawda, niestety ma wpływ i zapewne poniosą długofalowe tego skutki 🙁 Co do mediów, to wałkują ten straszny temat, pokazują w kółko zdjęcia, obrazy, a wszystko to w imię większej oglądalności.

  2. Każdy zamach terrorystyczny budzi strach. Ostatecznie temu zamachy służą, ale… nasze postrzeganie świata jest kreowane przez media. I te media powodują informacyjny szum. Gdy spojrzy się na wykresy pokazujące ile osób co roku ginie w Europie w zamachach terrorystycznych, to się okazuje, że żyjemy w niesłychanie bezpiecznych czasach. W latach 70. XX wieku rok w rok terroryści zabijali od 200 do 400 osób. Trochę się uspokoiło w latach 80., ale też ta liczba corocznie oscylowała wokół 200 osób. Najtragiczniejszy był rok 1988, gdy zginęło prawie 450 osób. Stopniowo uspokaja się od 1992, a w XXI wieku zamachy są może spektakularne, ale bardzo mało osób ginie – dziesięciokrotnie mniej niż w latach 70.
    Zamachy są czymś strasznym, ale histeria rozpętana wokół nich, jeszcze straszniejsza

    1. Oczywiście, że media epatują obrazami w imię większej oglądalności. Ale mimo tej świadomości nie czuję się bezpieczniejsza. Nie mam takiej jak ty wiedzy na temat zamachów terrorystycznych w wieku XX, nie drążyłam tego tematu. W Wielkiej Brytanii jest oczywiście IRA, w Hiszpanii (była?) ETA, co więcej nie wiem. Podając dane miałeś na myśli Europę, czy cały świat? Chyba poczytam sobie co nieco na ten temat. Pozdrawiam : )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *