CUD W APTECE

Na początek małe nawiązanie do wypowiedzi p. Hołowni na temat tabletki „dzień po”. Chciał pan kobiet o zdanie zapytać, to proszę – poniżej może pan zapoznać się zarówno z moim zdaniem, jak i z ogólnie dostępnymi w internecie informacjami. Nie będzie pan musiał szukać 😉

Rano, gdy tylko otworzę oczy, sięgam po komórkę, by zerknąć jaki ciekawy lub irytujący artykuł zaproponują mi dziś aktualności Google. Może i szkodliwy nawyk, ale potrafi czasem obudzić lepiej niż mocna kawa.

Kilka dni temu też tak było. Zainteresowana kliknęłam w tytuł „Świadectwo farmaceutki pro – life” i półsenna przeczytałam tekst. Pierwszą moją reakcją, może dlatego, że byłam tego ranka wyjątkowo zaspana było: No i dobrze, że panią pro – lajferkę z apteki zwolniono, szkoda, że przyjęto ją w innej. Piłam sobie kawę i dumałam nad tematem, gdy nagle do mnie dotarło. Yyyy…. ZZZZZZZZZ Przewinęłam w myśli tekst do tyłu, raz jeszcze przeskanowałam… Jak to?? Zaraz, jakie środki PORONNE?? W aptece? W polskiej aptece? Niemożliwe.

Wróciłam do artykułu.  Portal Aleteia – czyli cytując z ich strony: „międzynarodowy portal tworzony przez katolików, łączący ludzi, którzy poszukują Boga oraz recepty na mądre życie”, zamieścił wywiad z farmaceutką, „obrończynią życia” (poczętego), która tę obronę praktykowała w pracy.

W skrócie. Pani Kinga, farmaceutka z Krakowa pracowała w aptece, lubiła swój zawód ponieważ mogła pomagać ludziom, choć z tym różnie bywało, jako że interes apteki bywał ważniejszy w przypadku gdy „zatowarowano” dany produkt, który trzeba było sprzedać. Pomoc i doradztwo pani Kingi nie kończyło się na polecaniu tańszych odpowiedników leków i suplementów. Pani Kinga ma bowiem sumienie, a sumienie nie pozwalało jej sprzedawać środków PORONNYCH.

Oddajmy głos pani Kindze:

„- Jeśli teraz na recepcie są środki, które powodują śmierć nienarodzonego dziecka, to jest absolutnie niedopuszczalne. I dla mnie bardzo bolesne, kiedy zamiast służyć życiu i zdrowiu, mam brać udział w „kulturze śmierci”.

Jakiś czas temu te środki nie były nawet na receptę… dopowiada dziennikarka.

– Naprawdę dobrze, że to już nie jest dostępne bez recepty! Bo był taki czas, że ze trzy osoby w ciągu danego dnia pracy zgłaszały się po coś takiego. Również młodzi poniżej 18. roku życia przychodzili, żując gumę, i wyglądało tak, jakby tabletki poronne uważano niemal za… cukierki. Bez żadnych działań ubocznych.

Zrobiono bardzo niedobry i nieodpowiedzialny krok, kiedy te środki udostępniono bez recepty. I to niestety zbyt długo trwało. Młodzi ludzie brali tak potężne dawki hormonów, że później trudno się dziwić, gdy ktoś ma problemy z płodnością.”

Dalej pani Kinga rozwija wizję potworności tego środka mówiąc o „krwotokach i zakrzepach, które mogą prowadzić do śmierci kobiety” i hmm “dziecka” (?) Ba, kiedyś jej misja została nawet nagrodzona sukcesem, bo udało się (tymi krwawymi wizjami) przekonać młodego człowieka, który beztrosko przyszedł po śmiercionośną tabletkę, by od zakupu odstąpił.Ciekawe co na to jego dziewczyna. Było to w czasach sprzedawania morderczego specyfiku bez recepty.

No więc NIE. Zarówno pani Kinga, jak i dziennikarka której udzielała wywiadu albo nie wiedzą, albo raczej wiedzieć nie chcą, że farmaceutka nie mogła sprzedawać środków PORONNYCH, czy to bez recepty, czy na receptę, ponieważ sprzedaż środków poronnych w Polsce jest zabroniona.

To, o czym mówiła, ta podobno śmiercionośna PORONNA  tabletka to tzw. tabletka „dzień po”. Środek, którego zadanie polega na wstrzymaniu owulacji NIE JEST środkiem poronnym, bo by poronić – trzeba mieć co.

Koniec tej historyjki jest cudowny. Dosłownie, ponieważ pani Kinga, która w jednej aptece straciła pracę, po czym za doradztwem jednej z zakonnic z Łagiewników modliła się głęboko – już kilka dni później dostała pracę w innej aptece. W takiej „zwykłej”, nie „pro – life” (jak sama mówi), więc ciekawe jak długo tam popracuje.

Można dyskutować na temat prawdopodobieństwa cudu. To kwestia wiary lub niewiary danego człowieka i nic mi do tego, zatem wstrzymam się od komentarza …Chociaż  dość niepokojący wydźwięk ma ten cud, w wyniku którego pani Kinga może nadal prowadzić swoją hmm misję. 

Jednak przede wszystkim uderzył mnie fałsz wplatany w takie opowieści. O środkach poronnych, śmierci matki i dziecka, lekach łykanych „jak cukierki”…

Raz jeszcze oddajmy głos pani Kindze: 

„- Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym po swojej śmierci stanąć przed Bogiem i powiedzieć: „Pracowałam i zarabiałam, tylko że mam krew na rękach”. Tak jak nie wyobrażam sobie, by wbić komuś nóż w brzuch. Sprzedaję tabletki i jeszcze na tym zarabiam, ale autentycznie efekt jest ten sam: zagrożenie życia kobiety i zagrożenie życia dziecka albo też śmierć jednej czy drugiej osoby. Niezależnie od sposobu, skutek jest ten sam.”  – mówi w wywiadzie.

Taaaak. A ludzie to czytają. Nawet ja, której ten artykuł z portalu katolickiego wyświetlił się, notabene z niezrozumiałych dla mnie powodów. Nawet ja – najpierw przeczytałam, potem skojarzyłam, że to całkowicie fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu swemu, a dopiero na końcu sprawdziłam z jakiej strony ten za przeproszeniem bełkot pochodzi.

Nie dajmy się manipulować, nie dajmy się oszukiwać. Tabletka „dzień po” nie jest rzecz jasna całkowicie obojętna dla zdrowia, z pewnością stosować jej jako stałej antykoncepcji się nie powinno. jednak nie ma takich krwiożerczych skutków, jakby to chcieli niektórzy widzieć. Nie działa poronnie,  nikogo nie zabija i z pewnością nie była nigdy łykana przez tabuny nastolatek niczym cukierki, choćby z tego prostego powodu, że jest (i była) dość droga. Jaki „nóż w brzuch” droga pani Kingo? Jaka „śmierć dziecka” i „krew na rękach”? Skoro sprzedawała pani nie środki poronne, które, powtarzam SĄ W POLSCE ZAKAZANE, więc nie mogła ich pani sprzedawać, lecz leki hamujące owulację? Łopatologicznie – Po prostu jajeczka jajniki nie wyprodukują po zażyciu takiej tabletki. Ja-jecz-ka. Nie ma tam mowy i być nie może o żadnym dziecku, czy płodzie.  Jeśli kobieta już jest w ciąży, to tabletka nie zadziała, a dla ciąży szkodliwa nie jest, wystarczy ulotkę pani Kingo przeczytać. Oj, warto by wrócić do szkoły, bo na studiach źle panią jak widać wyedukowano.

Choć raczej stawiam nie na złą edukację, tylko indoktrynację kościelną.

Zawsze mnie zastanawiało jakie to “sumienie” w słynnej klauzuli nie pozwala niektórym lekarzom wykonywać terminacji ciąży z gwałtu, czy obciążonej ciężką wadą genetyczną, lub przepisywać tabletek antykoncepcyjnych. A farmaceutom, (jak na razie jeszcze bezprawnie), odmawiać sprzedaży antykoncepcji hormonalnej. To jest to sumienie, które bierze na swoje barki los matki? A nie, przepraszam, nie bierze, bo życie poczęte nadal ważniejsze od tego już urodzonego.

Na zakończenie, dla dociekliwych. Oto co można przeczytać na temat działania ellaOne, (czyli tzw tabletki “dzień po”) w dostępnej w Internecie ulotce:

ELLAONE – octan uliprystalu

Wskazania do stosowania

Antykoncepcja w przypadkach nagłych ….do stosowania w ciągu 120godzin (5dni) od stosunku płciowego bez zabezpieczenia lub w przypadku, gdy zastosowana metoda antykoncepcji zawiodła.

Środki ostrożności

Tabletka ellaOne nie jest przeznaczona do stosowania w trakcie ciąży i nie powinna być przyjmowana przez kobiety podejrzewające, że są w ciąży lub świadome bycia w ciąży. Tabletka ellaOne nie powoduje jednak przerwania istniejącej ciąży.

Tabletki ellaOne hamują lub opóźniają owulację. 

W przypadku gdy wystąpiła już owulacja produkt ellaOne nie jest skuteczny.

Wpływ na płodność, ciążę i laktację

Ciąża

Produkt ellaOne nie jest wskazany do stosowania w ciąży i nie powinien być przyjmowany przez kobiety w przypadku podejrzenia ciąży lub bycia w ciąży.

Produkt ellaOne nie powoduje przerwania istniejącej ciąży. 

W ulotce drugiej dostępnej w Polsce tabletki „dzień po”.

czyli ESCAPELLE – Levonorgestrelum

Przeczytać możemy podobnie, że działa poprzez hamowanie uwalniania komórki jajowej przez jajniki i uniemożliwienie zapłodnienia już uwolnionej komórki jajowej.

 Oraz że:

– Lek ten nie jest skuteczny jeżeli pacjentka jest już w ciąży. Jeśli pacjentka jest już w ciąży, lek Escapelle 1500 nie może zakończyć ciąży, ponieważ nie jest tabletką aborcyjną.

W ulotkach obu środków wymienione są możliwe działania niepożądane, takie jak bóle głowy, mdłości, bóle brzucha i bolesne miesiączkowanie, plamienie i krwawienie międzymiesiączkowe, nadmiernie nasilone krwawienie miesiączkowe, zawroty głowy, senność, dezorientacja…

NIGDZIE nie ma jednak mowy o krwotokach i zakrzepach prowadzących do zgonu.. 

Panią Kingę poniosła wyobraźnia.

A wystarczyło ulotkę przeczytać pani Kingo. Tylko wtedy, nie byłaby pani “bohaterką”, “obrończynią życia”… Ehh. Gorzej, że “walcząc ze złem” może pani zło czynić, bo ta tabletka antykoncepcji awaryjnej której sprzedaży pani odmówiła lepsza jest niż dziecko porzucone w śmietniku po urodzeniu. Prawda? Tylko nie wiem, czy pani Kinga się ze mną zgodzi.

Ale, ale, jeśli już o ulotkach mowa, wiecie, że wśród całego wachlarza różnorodnych działań niepożądanych takiego sobie ibuprofenu sprzedawanego bez recepty, który notabene faktycznie bywa łykany niemal jak cukierki występuje nawet:

„ryzyko krwotoku z przewodu pokarmowego, owrzodzenie lub perforacja które mogą być śmiertelne”? Nie, to przeczytajcie. I jest dostępny bez recepty w aptekach, a nawet i przy kasach w hipermarketach. Tylko, że nie dotyczy układu rozrodczego kobiety. O dostępnym już także bez recepty ketonalu nawet nie chcę wspominać. 

A to, że wszystkie niemal leki i suplementy są dla ciężarnej niewskazane bez konsultacji z lekarzem i że zawiera to ostrzeżenie każda ulotka każdego leku i suplementu… jest oczywiste, prawda?

I już naprawdę kończąc ten przydługi wywód

Jeśli ktokolwiek nadal uparcie będzie twierdził, że ellaOne i Escapelle SĄ tabletkami poronnymi, to ponieważ jak wiemy hamują owulację, czyli niezapłodnione jajeczko jest hmm dzieckiem? … No to kochani musimy się poważnie zastanowić nad losem miliardów, tryliardów biednych, małych, porzuconych plemniczków… 

 

A tutaj wersja video-bloga Leniwym piórem, czyli vlog. Zapraszam. 🙂


9 comments on “CUD W APTECE

  1. Podziwiam vloga i jestem pod wrażeniem. Tekst czytany przez autora, zwłaszcza tak sugestywnie podany, przyjmuje się całkiem inaczej niż w czytaniu. Super to wyszło chociaż nawet przy samodzielnym czytaniu czuć wyraźnie emocje autora. Wkurzyłaś się nie na żarty! I słusznie. Nie da się z Tobą nie zgodzić w temacie tej notki.

  2. Strasznie niedouczona ta farmaceutka 🙁
    A poważnie, nawet gdyby pominąć wszystko, co mówi o tabletkach dzień po, to idąc jej tropem szkodzenia człowiekowi – nie powinna sprzedawać większości leków, nie mówiąc o suplementach, które głównie wyciągają z nas kasę.
    Idąc dalej – jak daleko zajdziemy, gdy w sklepach ludziom otyłym przestaną sprzedawać cukier i słodycze, w piątki nie sprzedadzą nam mięsa itd.
    Jak zwykle świetnie ujęty temat!

  3. Aborcja (a także zapobieganie ciąży, in vitro, czy nawet eutanazja – bo to przecież pokrewne tematy) chyba nie jest czarno białym światem obłędnie podzielonym na wierzących i niewierzących. Tu nie ma nawet odcieni szarości. Moim zdaniem każdy przypadek należy traktować indywidualnie, bo przecież syty głodnego nie zrozumie. Można się wyśmiewać z plemników, a nawet niezapłodnionych jajeczek, że to są dzieci spuszczane do kanalizacji, ale nie da się ukryć tego, że ci co nie mogą zajść w ciążę modlą się o takie w pełni funkcjonalne plemniki i jajeczka.
    Myślę, że dopóki ludzkość nie znajdzie sposobu na sztuczne wytworzenie takich zaczątków życia jak plemniki i jajeczka to udawanie Pana Boga jest bez sensu. Jestem agnostykiem i m in. dlatego uważam, że życie zaczyna się na wiele tygodni przed zapłodnieniem (!) i nie powinno być lekceważąco traktowane.
    Z drugiej strony uważam też, że przyszli rodzice (a nie księżą, czy politycy!) mają pełne prawo stosować środki antykoncepcyjne i usuwać ciąże w terminach dopuszczalnych przez medycynę, nie powinni jednak w takiej sytuacji udawać głęboko wierzących. To samo dotyczy też farmaceutki, której przypadek świetnie opisałaś.

    1. Dość długo zastanawiałam się nad słowami odpowiedzi na Twój komentarz.
      Może więc po kolei. Każdy ma prawo do swoich poglądów, dopóki nie narzuca go innym. I wynika to również z drugiej części Twojej wypowiedzi, w każdym razie tak ją zrozumiałam. Odniosę się natomiast do słów o lekceważącym traktowaniu plemników i jajeczek. Nie byłoby tego wpisu, gdyby nie fałsz i manipulacja na temat antykoncepcji awaryjnej. Manipulacja, która przynieść może wiele złego. Złości mnie również fakt, że osoby, które mówiąc o antykoncepcji awaryjnej używają słowa “dziecko”, choć z całym nawet największym szacunkiem do życia – dzieckiem, ani płodem jajeczko nie jest; a nie przenoszą tej rzekomej troski w żaden sposób na plemniki. Podwójne standardy występują zresztą w wielu aspektach dotyczących organów płciowych kobiet. Organy płciowe mężczyzn nie wzbudzają natomiast niezdrowego zainteresowania tzw. obrońców życia. Stąd też i mój sarkazm dotyczący “biednych porzuconych plemniczków. Uważam, że zwrócenie uwagi na kuriozum, hipokryzję i manipulację, która prowadzić może do tragedii jest ważne. A podane w takiej właśnie formie łatwiejsze do przeczytania, czy obejrzenia. Jeśli Cię to w jakiś sposób dotknęło, to przepraszam.

      1. Co do poglądów to może bym trochę podywagował, ale ponieważ odbiega to od treści Twojego postu to zostawmy to na inną chwilę, gdy trzeba będzie odróżnić własne poglądy od propagowania udowodnionych tez naukowych. A jest to trudne, bo jak wiadomo naukowcy też się spierają. 😉
        Bardzo mi się podoba ten wpis, bo fachowo zadajesz kłam wszystkim nieuprawnionym teoriom. Leciutko dotknęłaś problem fascynacji ludzkimi organami płciowymi, a warto pójść dalej tą drogą. Bo faktycznie człowiek nie powstaje wyłącznie w wyniku kopulacji tych organów … proces zaczyna się znacznie wcześniej. Gdyby nie ewolucja ludzkiego genomu to pojawiłaby się generacja/pokolenie „Barbie i Ken’a”, i prawdopodobnie na tym ludzkość by zamknęła swoją epokę.
        Ewolucja j.w. to miks genów męskich i żeńskich. O ile zestaw genów matki jest niezmienny, a jajeczko można już wyhodować z komórek macierzystych (nawet męskich!), to w przypadku mężczyzn częściowa wymiana genów może nastąpić w kolejnych procesach spermatogenezy (cykl ok. 80 dni). Oczywiście nie ma to żadnego znaczenia przy lawinowej prokreacji, ale w przypadku osób „bezpłodnych” jest to problem podstawowy. Nauka wykorzystała to zjawisko i teolodzy wyprodukowali naprotechnologię, a badacze dowiedli, że w laboratoryjnych warunkach człowiek powstaje właśnie na ok. 8o dni przed (!!!) zapłodnieniem.
        Pojawiają się teraz pytania: 1/ Czy naprawdę wiemy, kiedy i jak powstało nasze dziecko? i 2/ Czy warto zabijać/unicestwiać to co jeszcze nawet nie zdążyło stać się zarodkiem?
        P.S. Nie musisz mnie przepraszać, bo nie ma za co, ja bardzo cenię Twoje wypowiedzi i komentarze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *