Nie mogłam, nie potrafiłam usiedzieć w domu, choć nawet przy komputerze miałam problem. Mimo bolącego kręgosłupa, mimo zaleceń lekarskich o odpoczynku, musiałam, po prostu musiałam wyprowadzić tę nieszczęsną świeczkę na spacer.
W tych gorących lipcowych dniach wychodziło „na spacer”, jak to pan Błaszczak określił, tysiące, dziesiątki, setki nawet tysięcy ludzi. W Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu… ale i w mniejszych miastach, a nawet małych miasteczkach protestowano przeciw projektom ustaw sądowniczych.
Wychowana zostałam w duchu patriotyzmu. Nie tego natrętnie w szkołach propagowanego socjalistycznego patriotyzmu, ale w duchu sienkiewiczowskich Skrzetuskich poświęcających prywatę dla Ojczyzny, Małych Rycerzy za tę Ojczyznę ginących na gruzach Kamieńca , mickiewiczowskich Konradów Wallenrodów. W duchu powstańczym śląskich, listopadowych, styczniowych, warszawskich powstań… Siedząc na kolanach Dziadka słuchałam opowieści o bitwie pod Grunwaldem, o I wojnie światowej, zwanej wtedy Wielką Wojną w której jako młody harcerz brał udział i gdzie poznał moją Babcię w innym oddziale harcerskim służącą. Można powiedzieć, że miłość rozkwitła wśród strzałów i detonacji. Opowiadał też o wojnie 1920 roku, podczas której był ranny i o której w tamtych złych czasach mówił do mnie tylko szeptem. Przepełniała mnie duma, że jestem Polką, nic to, że pod zaborem sowieckim, bo mimo wszystko mieszkanką dzielnego małego kraju, który ugiąć się przed niewolą i zbrojnym najazdem nie chciał.
Trudno nie być patriotką w domu, gdzie z każdego kąta wyglądała historia i gdzie ożywała w opowieściach. Drugi mój Dziadek, oficer rezerwy zginął w Katyniu. Trzeci, przyszywany,, bo ojczym mojego Ojca, wywieziony na wschód miał więcej szczęścia. Przewożony od łagru do łagru, uwolniony dzięki układowi Sikorski – Majski, z wojskami Andersa przeszedł cały szlak bojowy. Z Londynu powrócił do kraju i po kilku latach ożenił się ze swoją owdowiałą Wielką Miłością lat młodzieńczych.
Wyssałam niejako ten patriotyzm z mlekiem matki, a już na pewno wchłaniałam z każdą łyżką owsianki niesioną do ust otwartych w podziwie dla bohaterów dziadkowych opowieści. Bo opowiadać Dziadek potrafił. O rycerzach spod kresowych stanic, o obrońcach naszych polskich granic.. A ponad nami wiał wiatr Historii przez wielkie H pisanej.
Dorosłam i choć młodzieńcze ideały ostygły schłodzone zimnym prysznicem sceptycyzmu i realizmu, gdzieś tam na dnie miłość, choć to brzmi patetycznie, do kraju w którym żyję, szacunek do symboli polskości, do godła, hymnu, flagi – pozostały.
Dlatego od jakiegoś czasu narastające w Polsce nastroje nacjonalistyczne, te pochody nienawiści tak zwanych „patriotów” napełniały mnie niesmakiem połączonym z niepokojem. A symbole i samo słowo „patriota” nabrało negatywnego wydźwięku. Łapałam się nawet na tym, że podświadomie budzić zaczęły moją niechęć nawet wtedy, gdy pojawiały się w zupełnie słusznym kontekście. Ba, doszło do tego, że z niechęcią, ja – osoba wychowana na dziełach Sienkiewicza, zareagowałam …na zacytowany przez kogoś, znany mi przecież fragment tekstu Trylogii. Źle ze mną, pomyślałam wtedy. Nacjonalizm podnoszący łeb w moim kraju skrzywił mi osobowość.
A jednak nie. Kiedy tak spacerowałam ze świeczką i w raz z innymi śpiewałam stojąc na baczność Mazurka Dąbrowskiego, kiedy widziałam barwy narodowe widniejące na powiewających flagach uczestników… znowu poczułam wzruszenie a nie niesmak i znowu poczułam się patriotką. Tak dużo zależy od kontekstu, od tego KTO mówi o miłości do kraju, KTO trzyma flagę, KTO na bluzie ma Orła Białego… Niby oczywiste, może naiwne, ale to moje własne odczucia.
– – – – – – – – — – – – – – – – — – – – – – – – — – – – – – – – — – – – – – – – –
Z przedostatniej ostatniej chwili. Rocznica Powstania Warszawskiego „uczczona” została przez demonstrację ONR… I nic więcej już o tym teraz nie napiszę. Leniwe Pióro skamieniało z nadmiaru absurdu.
P.S. Dziękuję wszystkim za życzenia powrotu do zdrowia. Wracam zatem sobie, acz powoli, spacerkiem, noga za nogą.
– – – – – – – – — – – – – – – – — – – – – – – – — – – – – – – – — – – – – – – – –
Kocia rodzinka szuka domu. Może Ty właśnie chciał(a)byś je przygarnąć? Kochasz koty? Chcesz pomóc?
To szybciutko kliknij TUTAJ po więcej informacji.
Pięknie napisany tekst. Mógłby służyć w szkole jako pouczająca lekcja patriotyzmu. I to genialne zdanie, bo faktycznie zależy “KTO mówi o miłości do kraju, KTO trzyma flagę, KTO na bluzie ma Orła Białego…” Brawo! Obawiam się, że tak myślących jest stanowczo za mało, niestety.
Zasyłam pozdrowienia i życzę zdrowia
Dziękuję Ultro. I masz rację, że zbyt mało ludzi tak myśli. Najgorsze, że z tej lewej strony też bywają radykaliści twierdzący, że ponieważ teraz jest jak jest: narodowcy z koszulkami wyklętymi, ekstremiści religijni, ksenofobia i rasizm etc etc etc – to w ogóle nie należy szanować symboli, godła, flagi. Są be, bo kraj jest be. Dla mnie nie do pojęcia.
Świetny wpis, sama bym tak nie potrafiła napisać, za to “spacerowałam” ze świeczką i być może stałyśmy koło siebie, śpiewając nasz Hymn . Te “spacery” i “spotkania” , mnie dorosłej przecież osobie, bardzo dużo dały – poczucie przynależności, wiarę w ludzi, nadzieję na zmiany… Teraz znów czekamy, co jesień przyniesie. Wieść niesie, że media nieźle dostaną. Pozdrawiam i wracaj do zdrowia
Pięknie i trafnie to napisałaś Iwonko. Podobne miałam odczucia spacerując ze świeczką.
Boję się tego co jesień może przynieść. Bo tylko jeszcze media i …internet nam zostały.
Pozdrawiam i dziękuję 🙂
Zawsze gdy słyszę tych jedynie słusznych, jak prawią o patriotyzmie, to zastanawiam się , gdzie oni uczyli sie patriotyzmu, bo ja podobnie do Ciebie z opowieści dziadków i wiem , że Polska nie była tylko dla Polaków, wszyscy żyli w zgodzie i jednakowo rozumieli poświęcenie dla ojczyzny i wzruszenie powodował hymn śpiewany publicznie.
Takiego podziału i fałszywie brzmiącego patriotyzmu nie było chyba dotąd nigdy…
Zgadzam się z każdym Twoim słowem. Od jakiegoś czasu zastanawiam się w jakim ja kraju żyję 🙁
Szacunek za ten tekst.
Wszystkiego dobrego…
Bardzo dziękuję Stokrotko 🙂
Bardzo pięknie napisane.
Też się wychowałam na Sienkiewiczu i boję się, że Miłościwie Panującego ktoś mógłby nazwać “Małym Rycerzem”.
Na jednym z blogów napisano mi, że łatwo mi oceniać z daleka. A ja chciałabym wrócić do niezepsutej Polski. Bo chociaż chwilowo jestem daleko to jestem dumna że swojej polskości
Witaj na moim blogu 🙂
“Mały Rycerz”… A wiesz, że gdzieś już kiedyś takie porównanie przeczytałam. I było napisane całkowicie serio. Dla mnie to po prostu absurd i pewnego rodzaju profanacja mojej ukochanej postaci.
To, że mieszkasz daleko nie pozbawia cię ani polskości, ani prawa do własnego zdania, ani bycia patriotką 🙂
Problem jest w tym, że nie ma przywódców, którzy nie traktowali by Polski jako narzędzia do załatwiania swoich interesów. Rozglądam się, rozglądam i nie widzę takich…
Sienkiewiczowski “postaw czerwonego sukna” za który szarpie każdy, kto może, byle dla siebie urwać – niezmienny niestety.
Takich przywódców z prawdziwego zdarzenia też nie widzę. Może Biedroń? Ale to tylko jeden człowiek. Wiem jedno, że z pewnością trzeba zrobić wszystko, by PiS nie wygrał w kolejnych wyborach. …O ile będą jeszcze jakieś wybory.
Bardzo dobrą owsianką wykarmiono Ciebie i sporą część dawniejszej młodzieży.
To prawda 🙂
A teraz mówią, że owsianka niezdrowa dla dzieci. Ta prawdziwa, nie metaforyczna 😉
Estyma. Naprawdę estyma za ten tekst. Choć jednego mi zabrakło i jest to dość znamienne, dlaczego zawsze pomija się powstanie Wielkopolskie? Jedyne wygrane, a tak rzadko wspominane.
Dziękuję Linko 🙂
Powstanie Wielkopolskie jest pomijane zawsze z prostego powodu. Bo było jedynym powstaniem, gdzie wygraliśmy 😉
Tak już mamy, my Polacy, że martyrologia i roztrząsanie bohaterskich, acz beznadziejnych zmagań to nasza cecha narodowa. Choć o powstaniu Wielkopolskim Dziadek też mi opowiadał. Właśnie jako o jedynym zwycięskim. I masz rację, powinnam je również wymienić.
Wszystko zostało powiedziane, nic dodać, nic ująć 🙂
Piękny, mądry i wzruszający tekst!
Dziękuję Mario 🙂
Nie wiem kim jestem. Przyglądam się sobie w lustrze i nadal nie wiem. Czy jeszcze jestem patriotą? Byłem nim niewątpliwie, gdy polska flaga zawisła obok “szmaty” unijnej. Byłem, gdy grano polskiego mazurka i IX Symfonię Bethovena. Byłem patriotą jeszcze wtedy, gdy do władzy dochodziły obie POPISdowate partie i reszta tej hołoty postkomunistyczno/ postsolidarnościowej. Ale teraz … nie wiem? Bo czymże jest polska albo unijna flaga, czy oba hymny narodowe? Nie wiem.
Symbolem. Mocno już zszarganym i postrzępionym, ale jednak.