O tempora, o mores! zakrzyknął by Cycero, gdyby tych czasów dożył. Właściwie o każdych czasach i o każdych obyczajach, każdego nowego pokolenia można by to powiedzieć. Niekoniecznie w języku starożytnych Rzymian. Pamiętam, gdy byłam w wieku młodocianym i skarżyłam się ojcu na niesprawiedliwe i szablonowe traktowanie młodzieży, mój mądry tat pokiwał głową i powiedział słowa, które głęboko zapadły mi w pamięć:
– Córeczko, zapewne mi nie uwierzysz, ale ja też kiedyś, w zamierzchłych czasach, byłem „tą dzisiejszą młodzieżą”.
Jakież to prawdziwe. Cytuję teraz z upodobaniem mojego ojca rozmawiając ze swoją własną młodocianą córką.
– Córeczko, wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale JA też… etc. etc. etc.
Co do dzisiejszych czasów… Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, kiedy były czasy niedzisiejsze i dlaczego były dobre? Moja babcia miała takie powiedzenie klucz, na każdą nieciekawą (a było ich trochę za tzw. komuny) okazję:
-Przed wojną to… i tu następowały achy i ochy z latami przedwojennymi związane.
Na co mój tat złośliwie dopowiadał.
– Tak, tak, przed wojną to – cukier był słodszy i śnieg był bielszy…
Pewne rzeczy się nie zmieniają. Obecnie najlepszym testem pamięci jest „komuna”.
-Za komuny to… i tu już możemy dowolnie wyliczać. Na pewno, jeśli wierzyć wspaniałemu reżyserowi czasów tejże komuny, to procent cukru w cukrze był stałą zmienną. Bareizmy wiecznie żywe, jak Lenin.
http://www.film.org.pl/prace/bareja/bareja2.html
Pamiętam czasy komuny, a właściwie socjalizmu, bardzo dobrze. To czasy mojego dzieciństwa i wczesnej młodości. Czy było lepiej? Na pewno inaczej. To były czasy pełne wyzwań, kiedy „załatwiało” się zeszyty w kratkę, bo w sklepach z przyczyn niewytłumaczalnych były akurat w linie, o ile były. Kawa była szczytem luksusu, Woda Brzozowa bywała remedium na braki w monopolowym, a ocet na półkach z niewiadomych powodów stał się symbolem, niejako pomnikiem byłego ustroju.
To czasy, w których łatwo było być szczęśliwym. Wystarczyło wystać w kilometrowej kolejce wianuszek papieru toaletowego, albo pół kilo bez kości. I już, proszę – pełnia szczęścia.
A teraz, ileż to się trzeba naharować, nabiegać, nanarzekać.. a i tak człowiek nieszczęśliwy.
-Bo widzisz, mamo, kto by się cieszył teraz z całego Kauflanda octu? –złośliwie dodaje moja latorośl.
Co za złośliwa małolata! Normalnie… „dzisiejsza młodzież”!