Napisałam już kiedyś post CUD W APTECE o farmaceutce nie odróżniajacej tabletki “dzień po” od tabletek poronnych.
Okazuje się, że może być lepiej. Farmaceutka nie odróżniająca kobiety chcącej dokonać aborcji od konia z wrzodami, to jest dopiero lapsus poznawczy.. O co chodzi? Ano o to, że pewien pan chcący kupić lek dla konia został zatrzymany w aptece przez policję, ponieważ pani aptekarka uznała, że pan chce pomóc w aborcji. (Zakładam, że nie koniowi). Recepta, jak już wspomniałam była dla konia, zawierała więc, jak to dla konia końską dawkę leku, bo koń jaki jest każdy widzi. A jest duży. Recepta miała też stosowną pieczątkę lekarza weterynarii oraz jego autograf. Jednak.. ponieważ lek ten może mieć działanie poronne, pani w aptece wydało się to podejrzane i…zadzwoniła po gliny, które pana przewiozły na komisariat, gdzie, zanim sprawa została wyjaśniona przez (no proszę) telefoniczny kontakt z lekarką weterynarii wystawiającą receptę, pan spędził kilka godzin. Tak, dzielni policjanci i pani nadgorliwa aptekarka udaremnili zakup lekarstwa dla konia. Zamiast do wyjaśnienia zatrzymać receptę, zatrzymano jej właściciela. Czyżby podejrzewano, że zwieje przed policją do Ameryki Południowej, a skok przez ocean załatwi mu kolumbijska mafia ?
Brzmi to wszystko jak kiepski żart? Niestety to prawda. Żyjemy w Matrixie, gdzie kupno leku dla konia skończyć się może zatrzymaniem przez policję. Jest trochę lekarstw mogących mieć działanie poronne. Chrońmy życie, wycofajmy je z aptek. Bo niby czemu nie. A pani aptekarce oraz dzielnym stróżom prawa za czujność należy się medal Kai Godek, a może i order Orła Białego od samego Dudy.
Wiecie co, koń by się może uśmiał, ale przez zaciśnięte końskie zęby, bo to jest straszne po prostu.
No nie, Bareja w czystej postaci, albo i lepiej! Chociaż temu panu, a i mnie w zasadzie chyba nie do śmiechu!
Jak by się tak przyjrzeć ulotkom leków to mogłoby się okazać że w aptece zostałyby same witaminy choć i one mogą zaszkodzić ciąży w niepodpowiednich dawkach.