UE zdecydowała. Od 2021 roku likwidują czas. Yyy.. to znaczy zmianę czasu likwidują. Zamiast letniego i zimowego, każde z państw członkowskich wybierze sobie dowolnie jeden.
Czyli zamiast chaosu ze zmianami czasu dwa razy w roku, będziemy mieć chaos ze zmianą czasu podczas każdej wizyty w każdym państwie o innej niż u nas porze roku. Ale to fajne jest. Znudziło ci się gorące lato, skwar lejący się z nieba, zakurzone, rozprażone ulice – wkraczasz z ulgą w zimowy śnieżny krajobraz. I jeszcze Boże Narodzenie możesz zaliczyć dwa razy. Preeezeeentyyy! A że w gościach będziesz, to już obłęd koszmarnych świątecznych porządków cię ominie.
Masz dosyć lodowatych podmuchów i długich ciemnych nocy – biegniesz do unijnego sąsiada, gdzie słońce, zieleń i wakacyjne szaleństwo.
…Chyba, że wszyscy wokół wybiorą czas zimowy, wtedy otuli nas wieczna zima. Straszna perspektywa.
Generalnie to z tymi zmianami jest tak. Niemal co roku przy zmianie czasu z letniego na zimowy, gdy wszyscy pławią się w błogim lenistwie pospania godzinę dłużej, mój mąż ma nockę zatem godzinę dłużej pracuje. A na wiosnę, gdy te darowane kilka miesięcy wcześniej sześćdziesiąt minut nam zabierają – ma dniówkę, zatem wstaje godzinę wcześniej i to w ten konkretny dzień zmiany, czyli w niedzielę, bo oczywiście musi mieć wtedy dzień pracujący. Jakieś fatum. Mógłby mieć nockę na wiosnę, i dniówkę na jesieni, prawda? A przecież nie pracuje w regularnym trybie. Hmm powoli zaczynam podejrzewać Wielki Spisek Sporządzających co miesiąc Grafiki pracy.
Tak sobie myślę, jaki czas wybierze Polska. Ale całkiem możliwe, że co zabiorą na wiosnę, to na jesieni nie oddadzą. Nawet jeśli to nie jedynie słuszna partia będzie wtedy rządzić.
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
Ja tu sobie piszę o przesunięciu wskazówek o marną godzinkę, a w jednym z polskich miast ks. Jarosiński cofnął czas o lat niemal dziewięćdziesiąt, a może nawet do wieków średnich, paląc na stosie książki i przedmioty “duchowo nieprawomyślne”, m.in. tomy “Harrego Pottera”, sagę “Zmierzch” oraz figurkę hinduskiego słonia, parasolkę z serii Hello Kitty i afrykańską maskę.
Palenie plastikowych przedmiotów, takich jak choćby wspomniana parasolka, jest wykroczeniem, za które grozi grzywna sięgająca 5 tysięcy złotych. A wrzucając na stos potępieńczy figurkę Dharmy ksiądz naruszył 196 artykuł kk, który mówi:
“Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej (…) podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”
Ten artykuł o “obrazie uczuć religijnych” to ciekawe zjawisko. Najczęściej działa tylko wtedy, gdy obrażone są uczucia religijne katolików. W drugą stronę tak raczej mniej. No to Dharmę na stos, wraz z nieprawomyślnymi książkami. Ponapawajmy się świętym smogiem.
Przepraszam tych, których uczucia religijne właśnie obrażam według wspomnianego wyżej artykułu kodeksu karnego. Mnie się jednak to palenie książek (!) w głowie pomieścić nie może.
To nie pierwsza kontrowersyjna idea księdza Jarosińskiego. Prezes fundacji SMS z Nieba wpadł w zeszłym roku na pomysł pożyczenia z Tatrzańskiego Parku Narodowego krzyża z Giewontu, w zbożnym celu udostępnienia go wiernym niepełnosprawnym ruchowo, którzy tak wysoko dotrzeć nie są w stanie. Konstrukcja miała zostać zdemontowana i przeniesiona na Stadion Narodowy w Warszawie.
Krzyż jest zabytkiem z 1901 roku, ma 17,5 m wysokości, z czego 2,5 m znajduje się w skale i waży niemal dwie tony.
Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego rzecz jasna odmówiła uzasadniając odmowę tym, że krzyż trzeba by wypożyczyć razem z Giewontem.
Palenie książek budzi sprzeciw. Kojarzy się nie tylko z ciemnotą wieków średnich, ale także z władzą autorytarną. Książki „nieprawomyślne” niszczyć kazano od wieków. Hitler, czy Stalin to tylko naśladowcy. Takim też naśladowcą, choć na małą na razie skalę jest rzeczony ksiądz. Podobno przeprosił. Cóż, ja tych przeprosin, jak mawia młodzież, nie kupuję. Palenie książek to barbarzyństwo wynikające ze strachu przed inną, niż jedynie słuszna, ideą. Tam była wysoka władza, tu jeden ksiądz. Ale zajmuje poważne stanowisko, jest autorytetem dla swoich owieczek. Czego ich uczy?
Dodam jeszcze, że słaba ta wiara, mętna religia, które w książce z pogranicza fantasy i bajki szuka zagrożeń duchowych. A „Harry’ego Pottera” bardzo lubię.
Dowolny czas uważam za chybiony pomysł, utrudniający wielu ludziom życie.
O paleniu książek i pamiątek z podroży już pisałam komentarze na kilku blogach, a najczęściej pisałam to, co Ty w ostatnim zdaniu. To jest najlepsze podsumowanie…
Dziękuję Jotko 🙂
Ten to ksiądz maże też lubił Harrego? No ale Harry przestał być dzieckiem i ten tego…
No popatrz, nie pomyślałam..
mam wrażenie, że każde działanie ( a nawet brak działania, który też jest jakimś działaniem) obraża czyjeś uczucia. ciekawy paradoks – wszyscy są winni, obrażeni i naburmuszeni. przy czymś takim palenie książek, to epizod z zaścianka, o którym nikt nie wiedziałby, gdyby nie nagłośnienie sprawy w mediach. media z premedytacją promują zachowania marginesu i pompują emocje. ludzie zamiast popukać się w głowę z politowaniem dla marginalnych ekscesów biorą udział w konkwistach.
Oczywiście, że media nagłaśniają, bo robią to zawsze wtedy, gdy temat wywołuje emocje, czyli jest …medialny. Nie robią tego z pobudek altruistycznych.
Ale nie zgadzam się, że nie należy nagłaśniać. Tylko społeczne oburzenie może wyhamować tego rodzaju postępki. Konkwisty, to niezbyt trafne słowo moim zdaniem 😉
Pozdrawiam.